Sol Oriens

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

POGODA
DZIECIĘ KSIĘŻYCA
Dwunogi znikły z gęstych lasów, co tylko potwierdza przyjście coraz cieplejszych dni. Choć pogoda wciąż lubi się zmieniać z nienacka, to jednak znikły wszelkie ślady po zimie, pozostawiając za sobą błoto i wezbrane potoki. Śnieżne czapy w górach kurczą się powoli, odsłaniając wyżej położone przełęcze i kotliny. Płowa zwierzyna powoli wychodzi z puszczy, by skorzystać ze świeżych traw.
Ciemności, Ciemności, Ciemności...
Mrok skrywający się wśród blasku albo dogorywa, albo jest silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kształty snujące się pod jego osłoną od zawsze igrają ze zmysłami śmiertelników niczym niczym zastęp mimów na twoich usługach. Czekają na jedno twoje skinienie...

#1 2017-05-01 20:22:44

Xolotl
.
Dołączył: 2017-04-21
Liczba postów: 0
PŁEĆ: samiec
WIEK: pięć lat
Windows 8.1Chrome 58.0.3029.81

Xolotl

Imię: Xolotl
Płeć: samiec
Wiek: pięć lat

Rasa: Lot
Moc: Zdumiewające, że fanatyczny wyznawca boga chaosu otrzymał od niego dar podobny do przekleństwa. Xolotl jest siewcą zarazy, który dotykiem jest w stanie zainfekować niezaleczone rany. Za młodu szkolił się na medyka, jednak specyficzna moc uniemożliwiła mu wykonywanie zawodu - wystarczy trwający kilka uderzeń serca kontakt, by szanse pacjenta na powrót do zdrowia kolosalnie zmniejszyły się. Dłuższy kontakt z Xolotlem może wywołać u rannych sepsę.

Wygląd: Żylasty i wychudły basior o rudej sierści i żółtym oku. Jego podbrzusze oraz nogi ubarwione są na wyblakły kremowy kolor. Zdaje się być nieproporcjonalnie wysoki; to mylne wrażenie prawdopodobnie stwarza kombinacja niewielkiej masy, delikatnej postury i wyleniałego futra. Z grzbietu wilka wyrasta para pierzastych, rudo-brązowych skrzydeł. Xolotl pysk ma smukły a symetryczny, mógłby nawet być uznany za urodziwego, gdyby nie łyse, niezdrowo zaróżowiałe żleby blizn plamiące okolice prawego oczodołu, z którego wypalone zostało ślepię. 
Pierś samca i jego przednie łapy, wyposażone w nadzwyczajnie dobrze rozwinięte piąte palce, pokrywa mrowie szram, warstwa na warstwie głębokich ran, które latami rozdrapywał a które latami uparcie zarastały się.
Historia&Charakter: Xolotl jest potomkiem wielodzietnego klanu górali zamieszkujących trawiaste zbocza serca Gór Zębatych. Jego krewni bardzo rzadko wyściubiali nosy poza niedostępne i chłodne kotliny a turnie, więc wilk dorastał w zamkniętym środowisku, bez żadnej wiedzy o wydarzeniach z szerokiego świata. Pomimo wszechobecnych więzów rodzinnych, w klanie utrzymywana była ścisła hierarchia, z bogiem Nahoro na jej szczycie. Wpływ ona miała nawet na tak błahe sprawy jak przyporządkowywanie strategicznych pozycji podczas polowań na kozice, kolejność spożywania posiłków oraz sposób ułożenia ogona przy rozmowach z wyższymi lub niższymi rangą osobnikami.
Xolotl, jako podrostek, nie był świadomy dziwaczności społeczności do której przynależał, dlatego z żarliwością i entuzjazmem wykonywał powierzone mu polecenia, żyjąc z dnia na dzień a egzystencją swoją kręcąc trybami wyobcowanej sekty. Z pokolenia na pokolenie wilkom wpajany był prosty pentalog, którego podstawowe zasady tworzyły zarzewie, podwaliny tej ideologii, kera za największe cnoty uznawała skromność, uległość i prostoduszność, dlatego młody nie miał absolutnie żadnej szansy na przytomne odwrócenie się od rodziny i jakiekolwiek pogłębianie swojego indywidualizmu.

Nie spotkał zagubionego wędrowca-intelektualisty, żaden wyjątkowy misjonarz nie odmienił jego poglądów... Raz tylko spojrzał w oczy szaleństwa.
Od ponurego wieczora aż do rozdartego halnym gromem rana czuwał nad legowiskiem konającego pradziada. Był to pierwszy z wilków od wielu lat, którego złożył sędziwy wiek. W zapadającym mroku przyglądał się zasnutym bielmem jaskry ślepiom starucha, obserwował cuchnącą ropą ślinę kapiącą z jego wyłysiałej, obwisłej wargi... Z godziny na godzinę kiełkował w nim wszechogarniający, głęboki lęk przed nieokiełznanym drżeniem kończyn i bełkotliwych komentarzach gasnącego życia. Czy będzie kiedyś taki? Ba!, czy z rokiem na rok powoli przeistaczał się właśnie w taką zużytą skorupę?
Xolotl był świadomy, iż nie tylko ciało umierającego ulegało zniszczeniu; zimę temu sędziwy basior zaczął miewać niecodzienne przemyślenia. On, jako jeden z opiekunów, obserwował płody niszczejącego umysłu przez cały ten czas, wyzuty z wrażliwości notował postępy w starczym szaleństwie po każdym minionym księżycu.
Staruch postanowił teraz, u kresu jego egzystencji, nauczać ledwo dwuletniego basiora. To były całe godziny przepełnionych obcą symboliką i obłąkanymi metaforami kazań, z których Xolotl przez lata wyciągał coraz więcej ukrytych wiadomości a hermetycznych tajemnic. Wyblakłe, złote oczy mentora rozwarte były nienaturalnie szeroko w agonalnym wytrzeszczu a patrzyły prosto w pysk podrostka, choć zdawały się przebijać na wylot jego czaszkę, ziemistą ścianę oraz nieboskłon... całun wszechświata. Dziki wiatr dął pośród lasu, łamał gałęzie i przewracał pnie, jakby odzwierciedleniem był chaosu ogarniającego młody mózg ucznia.
O świcie wyszedł z nory niby odmieniony, choć nikt nie był w stanie dostrzec tego w tamtej chwili. Poweselałe spojrzenie wbił w wiszące na horyzoncie słońce; oto wyruszało na wędrówkę, której celem był i zawsze będzie bezgłośny pochówek. On teraz widział wszystko tak czysto!

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot
Tytuł forum

To jest miejsce na reklamę tekstową for partnerskich.

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
teamrepufi - marcinocraft - rivalslife-rpg - przylacza - logopedzi