Sol Oriens

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

POGODA
DZIECIĘ KSIĘŻYCA
Dwunogi znikły z gęstych lasów, co tylko potwierdza przyjście coraz cieplejszych dni. Choć pogoda wciąż lubi się zmieniać z nienacka, to jednak znikły wszelkie ślady po zimie, pozostawiając za sobą błoto i wezbrane potoki. Śnieżne czapy w górach kurczą się powoli, odsłaniając wyżej położone przełęcze i kotliny. Płowa zwierzyna powoli wychodzi z puszczy, by skorzystać ze świeżych traw.
Ciemności, Ciemności, Ciemności...
Mrok skrywający się wśród blasku albo dogorywa, albo jest silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kształty snujące się pod jego osłoną od zawsze igrają ze zmysłami śmiertelników niczym niczym zastęp mimów na twoich usługach. Czekają na jedno twoje skinienie...

#1 2016-10-10 15:14:19

Selti
Zwykły Wilk
Dołączył: 2016-10-10
Liczba postów: 68
PŁEĆ: samica
WIEK: 3 lata
Windows 8.1Chrome 51.36.2704.63

Fabuła

Kruczoczarny basior zstąpił z nieboskłonu, zasiadając w kręgu stworzonym przez wilki. Shadow rozejrzał się po nowych twarzach, poczynając opowiadać.
- Wszystko rozpoczęło się podczas wielkiej wojny. Dwa światy które były niegdyś jednym bytem,  niczym najgorsi wrogowie stanęli naprzeciw siebie. Czasy wielkiej wojny niewątpliwie rozdarły wiele istnień. Bardzo dobrze to pamiętam. Rzeka krwi zalała krainę. W uszach wciąż brzmiała przeraźliwa muzyka stworzona z żałosnych skowytów bólu i cierpienia. Wojna odcisnęła piętno na ocalałych. Nauczyła dźwigać więcej, niż jest się w stanie udźwignąć. Pokazała czym jest bestialstwo.
Po jej zakończeniu, nie było co zbierać, kraina była opustoszała. Grzebiąc poległych braci, nienawiść do Mahoman wzrastała, w końcu to oni podczas wojny dopuścili się zdrady. Nie mogliśmy im tego wybaczyć..
Ocalała starszyzna to właśnie mi powierzyła rolę Alfy nad Darahati. Miałem odbudować stado, ale nigdy nie dane mi było zapomnieć o przeszłości. Moja siostra, która stała na czele wrogiego nam stada, była dość nierozważną osobą, co często dawało mi możliwość kpienia z jej postępowania. Nie robiłem tego z czystej złośliwości, ta cecha nigdy nie przynależała do mnie. Robiłem to, ponieważ mimo tego, że byliśmy wrogami, Ona wciąż pozostawała moją rodziną.
Jedno z jej działań, którym szczerze gardziłem, było znalezienie sobie partnera. Oto Alfa Mahoman znalazła sobie towarzysza i to nie byle jakiego. Był to idiota, który wyglądał na takiego, który szuka jedynie chwilowej rozrywki. Nie pomyliłem się, a jednak było mi się o tym przekonać dopiero, gdy Ava przybyła ze swoimi dziećmi na moje tereny, prosząc o pomoc. Została sama z parą szczeniąt, co było do przewidzenia. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałem ją wykpić, a jednak gdy ujrzałem swojego siostrzeńca, coś we mnie pękło. O ile siostrzenica wydawała się być nierozsądnym szczeniakiem pokroju swojej matki, to w nim dostrzegłem potencjał. Aż ciężko było uwierzyć, że z dwójki idiotów zrodził się geniusz w postaci małego, kruczego basiora. Pragnąłem odebrać go matce i wychować na własnych zasadach od momentu, w którym go ujrzałem, toteż moje rozczarowanie było ogromne, gdy ten wrócił wraz ze swoja matką i siostrą na tereny Mahoman. Wiedziałem, że prędzej czy później sam zauważy to, że odstaje od swojej nierozważnej rodzinki i pożałuje wcześniejszej decyzji. Niedługo po tym wydarzeniu oddałem tymczasowo watahę w łapy swojego zastępcy, a sam oddaliłem się od krainy.

Do kręgu przysiadła się wadera o śnieżnobiałej sierści i srebrzystym spojrzeniu. Rozejrzała się dość niepewnie po przybyłych wilkach, wzięła wdech, rozpoczynając swoją część opowieści.
- Byłam zbłąkanym szczenięciem, pochodzącym z dalekiej krainy. - zaczęła z głupim uśmiechem. - Można powiedzieć, że minęłam się z alfą watahy, bo przybyłam do niej niedługo po jego odejściu. Ale wracając... Jakimś cudem trafiłam na tereny Darahati, a tam poznałam brunatnego, potężnego basiora. Nie należał do stada, był samotnikiem, do którego przypałętał się biały szczenior  - zaśmiała się wesoło – czyli ja. Na początku byłam dla niego ciężarem, istotą która zagłusza upragnioną przez niego ciszę i za często przekracza jego przestrzeń osobistą. A jednak z czasem zaczęliśmy być czymś, co można było nazwać rodziną. Szkarłatni, którzy swego czasu uznawani byli za Bogów ,sprowadzili na krainę kolejne nieszczęście. Toteż jak reszta wilków, razem z Razerem schroniliśmy się w grocie Mahoman.
Był to czas który przepełniał wszystkich strachem i obawami. Wszystkich... z wyjątkiem mnie. Nie rozumiałam zbytnio co się dzieje, a przy swoim opiekunie, którego kurczowo się trzymałam, czułam się bezpieczna.
Pewnego dnia, podczas ataku pokracznej istoty, który udało się odeprzeć, dowiedziałam się że szkarłatni pragną mnie pozyskać. Okrzyknęli mnie zwiastunem początku, który rzekomo może ocalić krainę. Prawda była nieco inna, a jednak jako „zwiastun początku” tym bardziej byłam strzeżona przez wilki w grocie. Po tym wydarzeniu moje więzi z Razerem zacisnęły się jeszcze bardziej.

Dotąd siedział tylko w kręgu i słuchał w posępnym milczeniu. Teraz skrzydlaty, czarny jak noc basior uniósł łeb i uśmiechnął się lekko.
- Niedługo po tym powróciłem do krainy, jak się okazało, całkiem sporo zdążyło mnie ominąć. Spotkałem wszystkich podczas zebrania pod Ar Łuk Mas, gdzie obie watahy postanowiły połączyć siły i wspólnie odeprzeć armię Szkarłatnych, choć nikt do końca nie wiedział, z czym przyjdzie się nam zmierzyć. A i same siły… godne były pożałowania. Shadow nie wrócił. Moja matka, Aevara, zginęła z kłów jednego z “bogów”, a władzę w Mahoman przejęła moja młodsza siostra, Leo. - Poprawił się na swoim miejscu. - Razem z Hunterem, który wtenczas rządził Darahati, przygotowaliśmy wszystko najlepiej jak się dało i wyruszyliśmy na równinę, gdzie miała rozegrać się bitwa. Hm, może powinienem raczej powiedzieć “upiorna rzeźnia”, gdyż, pomimo pomocy świetlistych, starcie kilkudziesięciu wilków z setką zniewolonych dusz martwych od dawna zwierząt nie mogłoby wyglądać inaczej. … przetrwała nas garstka, ale… wygraliśmy. Przywódca Szkarłatnych został pokonany i w krainie zapanował względny spokój. Różne wilki przychodziły i odchodziły, wrócił choćby prawowity władca Darahati, a Hunter, cóż, zniknął i tyleśmy go widzieli. Po jakimś czasie zająłem stanowisko bety w Mahoman, niewiele później wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Objawy podobne były do wścieklizny, ale znacznie gorsze. Zwierzęta zagryzały się bez powodu, a ryzyko zarażenia sprawiało, że drapieżniki głodowały, podczas gdy wszędzie walały się gnijące szczątki. Z pomocą dla lasu przyszli ludzie, a dokładniej pewna stara szamanka, która przekazała nam przepis na lek. Zbieraliśmy zioła w pośpiechu, ale i tak nie udało się ocalić wszystkich. Ale nawet mimo takiej czystki, że się tak wyrażę, nasza kraina potrafiła się podźwignąć. - Podrapał się za uchem. - Oczywiście znałem Zwiastun Początku, to znaczy Selti już od bitwy ze Szkarłatnymi, a wszystkie te wydarzenia tylko zacieśniały nasze więzi i jednocześnie powiększały przepaść między mną a Razerem. Nie miało większego znaczenia dla innych, dopóki ten ostatni nie został kolejnym zastępcą Shadowa.

Brunatny pysk Razera skrzywił się nieznacznie, basior od jakiegoś czasu siedział w kręgu, przysłuchując się. Nadeszła jego kolej.
-Dużo rzeczy zrobiłem, wiele z nich żałuje..- zaczął, dodając po krótkiej pauzie- A jednak to nie czas, by  się nad tym rozwodzić. Shadow oddał mi władzę nad Darahati, sposób w jaki to uczynił utwierdził mnie w przekonaniu, że to jego ostateczna decyzja. Czuł się zawiedziony i to we mnie widział nadzieje dla stada, sam jak stwierdził, teraz nie byłby w stanie walczyć przeciwko Mahoman. Tak więc i zostałem nowym alfą. Starcia z Mahoman były na porządku dziennym, w końcu to była jedna z powinności. Mahoman byli naszymi wrogami, których należało zniszczyć. Pałałem do nich nienawiścią, która wzrosła, gdy moja przybrana córka odeszła z tym czarnym przybłędą właśnie do tego stada. Poczułem się zdradzony.  A jednak  nienawiść malała, a na jej miejsce wchodziła miłość rodzicielska. Dorobiłem się gromadki dzieci wraz z waderą która stała się moją partnerką. -Przymknął złociste ślepia, jakby przez moment rozczulając się nad owym faktem- Gdy alfa Mahoman mnie upokorzyła, czułem się okropnie. Kto wie.. może to właśnie to pchnęło mnie do szkarłatnych, a może po prostu miałem nie równo pod sufitem. -uchylił powieki, kontynuując - Pojawił się kruk, który poprowadził mnie do kapliczki, tam odprawiając rytuał wybudziłem Bogów, prawdziwych Bogów o których nikt nie miał pojęcia.. Okazało się, że bóstwa w które wierzyliśmy były tylko pachołkami, które przypisały sobie pozycje bogów. Rozpętało się piekło..

Biała wadera, która już zdążyła się wypowiedzieć, teraz powstała, wchodząc w środek kręgu, jej srebrzyste spojrzenie oblało sylwetkę Rathiego, który również postał, stając przy niej. Poczęła szeptać słowa, które zdawały się nie mieć sensu. Zarówno ona jak i Rathi obrócili się w kierunku drzew, by następnie się ukłonić.
Wszelakie ciekawskie spojrzenia wilków powędrowały w owym kierunku.
Flora poczęła się zmieniać, dziwne poczucie radości opatulać każdego z osobna, a dookoła roznosił się zapach bardzo indywidualny, każdy czuł co innego, każdy czuł zapach, który jego nozdrza mogły określić jako ten ulubiony.
Wtem i z lasu wyłoniła się chmara, pięknych, pastelowo różowych motyli, które pierw okrążyły ich dookoła, by ostatecznie skumulować się kręgu, tuż przed kłaniającymi się wilkami.
Skumulowane motyle kształtem utworzyły szczenię, pustych miejscach na oczodoły zalśniły dwa lazurowe światełka, a z samej osóbki zaczęła odchodzić delikatna poświata. Była to Hanabi.
Pozostali momentalnie wstali, kłaniając się nisko.

-Powstańcie i zasiądźcie - oświadczył delikatny, aczkolwiek dźwięczny, szczenięcy głos, a gdy wilki wykonały polecenie, drobna sylwetka zbudowana z motyli zaczęła krążyć wewnątrz koła.
-To co się wydarzyło było niestety nieuniknione.. - zaczęła - Nieliczni z was pamiętają te czasy jako apokalipsę, gdyż cała kraina niemal została zniszczona. Nie było to naszym celem. Po prostu nie mogliśmy dopuścić, by pseudobogowie wciąż panoszyli się po krainie wprowadzając zamęt. Musieli zostać zlikwidowani w trybie natychmiastowym. Ofiara jaką poniosła kraina była konieczna.. - Oświadczyła z niejakim smutkiem, dodając cieplej- ale nie martwcie się.. dusze poległych są teraz szczęśliwe w moim ogrodzie..Jestem pewna, że kraina znów stanie na nogi, będąc jeszcze bardziej obfita w zwierzynę i roślinność. -Jej uwaga skierowała się w stronę kruczego basiora - Czas na nas, Shadow.. - motyle się rozprysły we wszystkich kierunkach, skumulowały się w jedną chmarę, która zawisła nad wilkami - Bądźcie zdrowi - głos rozniósł się echem, a rui skrzydlatych owadów zniknął w koronach drzew.
Shadow powstał, rozłożył skrzydła, po czym i wzniósł się w powietrze, znikając gdzieś hen wysoko.


STAN POSTACI: Jej śnieżnobiałe futro nieco poszarzało, a sama wilczyca jest nieco poobijana. Na jej lewym boku widnieje dość rozległa, aczkolwiek zespolona, rana po niedźwiedzich pazurach.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot
Tytuł forum

To jest miejsce na reklamę tekstową for partnerskich.

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
xperiomc - adrianczarnecki - scmc - ancientgenre - dumnekorzenie